Mam taki problem w tym tygodniu, że czasu na cokolwiek zaczyna mi nie tylko brakować, ale wręcz zaczynam robić rzeczy na wczoraj. Brakuje postu z 12 sekretów o naszym drobiazgu z głębi serca (będzie w weekend mam nadzieję), brakuje wstępnego postu o temacie grudniowym (będzie w przyszłym tygodniu), a i Dziecko na warsztat prawie miało poślizg, udało się wrzucić post rzutem na taśmę. Czemu się tak dzieje? Ano matka uczy się jeździć i w piątek ma egzamin z praktyki (teoria zdana miodnie z kompletem punktów), tak więc wszystkie moje myśli krążą wokół kodeksu drogowego i obsługi Toyoty Yaris. Dlatego dziś wrzucam późno krótki post, za to z fajnym i szybkim sposobem na sorter, dzięki któremu nie zagracicie swojego domu/mieszkania kolejną zabawką.
- pudełko
- długopis
- klocki/duże korale o różnych kształtach
- nożyczki
Wykonanie jest banalnie proste, wystarczy obrysować podstawy klocków na wierzchu pudełka (musi się dać je otworzyć). Następnie obrysy wyciąć i gotowe :)
Zabawa przy tym sorterze zajęła Tosi naprawdę sporo czasu, przykleiła się do niego i nie mogła odessać przez pierwszy tydzień. Teraz przynajmniej raz dziennie sobie przy nim siada i wrzuca wszystko co ma pod ręką. Czasem udaje jej się przechytrzyć system i wrzucić klocek o innym kształcie niż sugeruje otwór, uśmiecha się wtedy przekornie i zerka na mnie, czekając czy coś powiem. A ja tylko się uśmiecham i mówię "sprytnie kochana, a jaki to był kształt"? Mysia wie doskonale który klocek gdzie pasuje, ale czasem lubi iść pod prąd i ja absolutnie tego nie hamuję, niech wie, że niestandardowe podejście też jest w porządku.
Koniec psot!